Marzył Wam się system Ambilight znany z telewizorów Philips w Waszym telewizorze, ale postawiliście na inną markę, lub chcecie odpicować obecny odbiornik? Z pomocą przyhcodzi firma Govee.
Ambilight to specjalny system opracowany przez firmę Philips i dostępny zarazem dla niej na wyłączność za sprawą stosownych patentów. Ten dzięki diodom led zamontowanym na tylnej obudowie telewizora rzuca światło na znajdującą się za nim ścianę. Dzięki specjalnym algorytmom, diody led świecą odpowiednio w kolorach, które są aktualnie wyświetlane na obrazie.
Dzięki temu zabiegowi uzyskujemy wizualnie poszerzony obraz, wznosząc dzięki temu immersję z grania czy oglądania filmów na jeszcze wyższy poziom. Jednak tak jak wspomniałem na początku system ten jest dostępny tylko i wyłącznie w wybranych modelach tego producenta. Tutaj rodzi się problem, że taki dodatek jest nieodstępny dla użytkowników preferujących inne marki z innych powodów. Sam się do tej grupy zaliczam, bo o ile Ambilight mnie zawsze bardzo mocno ciągnął, tak na przykład system telewizora zniechęcał, w rezultacie postawiłem na TV Samsung.
Rzecz jasna z czasem się pogodziłem z tym, że takie bajery nie są dla mnie, jednak zawsze gdzieś tam ich posiadaczom tego zazdrościłem. Teraz zaś pojawiła się na rynku alternatywa, która zadziała z każdym telewizorem niezależnie od jego producenta, bez jakiejkolwiek ingerencji w elektronikę. Kluczowe będzie, aby Wasz sprzęt miał od 55 do 65 cali.
Rozwiązaniem tym jest Govee Immersion Wi-Fi TV Backlights, które dzięki bardzo sprytnemu rozwiązaniu daje nam sporo tego, co pierwowzór. Zdecydowaliśmy się zweryfikować to w praktyce i dzięki uprzejmości marki Govee urządzenie po kilku dniach wylądowało u nas na testach. Owszem, czekają nas tu pewne kompromisy, o czym szerzej napiszę dalej, to jednak efekt z jakim to wszystko działa jest naprawdę imponujący.
Jak to wszystko w ogóle działa? Otóż schemat działania jest relatywnie prosty. Uproszczając sprawę, oprócz samej taśmy led w zestawie otrzymujemy jeszcze dodatkowo kamerę. Domyślacie się już? Jeśli nie to już wyjaśniam: kamera posłuży nam do zbierania danych na temat obrazu i wyświetlanych na nim barw. Następnie (w podstawowym trybie) całą resztą pozyskanych danych zajmuje się system urządzenia i przetwarza je na odpowiednie kolory na poszczególnych diod.
Ponadto mamy do czynienia z autorską technologią RGBIC (Red-Green-Blue Independent Control), co oznacza, że taśma led może świecić w wielu kolorach jednocześnie i robić to jeszcze jaśniej, o czym więcej przeczytacie pod tym linkiem. Tyle w teorii, ale jak to się ma w praktyce? Sprawdźmy.
No to otwieramy!
Czas zabrać się za unboxing. Całość została zapakowana w estetyczne opakowanie po którym już wiemy, z czym mamy do czynienia. Widzimy także informacje odnośnie wsparcia asystentów takich jak Google czy też Alexa Amazon. Do tej drugiej opcji jeszcze wrócę w dalszej części tekstu.
Co czeka wewnątrz opakowania?
- Taśma led RGBIC podzielona na cztery odcinki
- Kamerkę 1080p
- Pilot
- Pianki do kalibracji
- Zasilacz
- Dodatkowe klipsy do taśmy led
- Ściereczki do odtłuszczenia nawierzchni
- Papierologia
Cały zestaw sprawia wrażenie solidnego wykonania. Pasek led jest „zalaminowany” i więc zarazem wodoodporny i zabezpieczony przed przypadkowymi uszkodzeniami z zewnątrz. Cieszy też taki detal jak zakończenie mikro USB typu C.
Na pilocie a dokładniej swego rodzaju panelem sterowania i mózgiem operacji, pod którego podłączymy zasilanie oraz ledy znajdziemy trzy przyciski. Do włączania, zmiany koloru oraz trybu. Jego montujemy z tyłu telewizoru. Wszystkim oczywiście będziemy mogli sterować nie wstając z kanapy za pomocą telefonu lub wspomnianych wyżej asystentów głosowych. Pozwólcie jednak, że o wszystkim będę opowiadał stopniowo, wraz z procesem montowania całości.
Montujemy
Zabawę zaczynam od dokładnego wyczyszczenia telewizora na tylnej obudowie, zwłaszcza w miejscach, gdzie będą przyklejane ledy. Robię to za pomocą środka do ścierania kurzów a następnie korzystam z załączonych do zestawu ściereczek. To nam zagwarantuje mocne i trwałe mocowanie. Pomogą też w tym przygotowane na wszystkich elementach zestawu taśmy klejące 3M, które słyną ze swoich dobrych możliwości.
Zakładając, że tak jak wspomniałem nasz telewizor ma wymiary od 55 do 65 cali, to producent ułatwił nam proces przyklejania taśmy. Otóż nie musimy martwic się o zawijanie wszystkiego na rogach odbiornika, gdyż całość została podzielona na cztery (2x krótki bok, 2x długi) oddzielne odcinki, połączone krótkim przewodem. Jak się jednak przekonałem na swoim własnym przykładzie, 55 cali to totalne minimum. Nie przykleicie tego na nic mniejszego, bo paski led będą zwyczajnie za długie. Już u mnie mieściły się one dosłownie na styk.
Zobacz także: Dopieszczamy pokój gracza z Govee Glide Wall Light. Recenzja
Na tyle dosłownie, że na jednym z rogów zabrakło mi odrobinę miejsca by się zmieścić i zawinąć z przewodem, czego efektem jest jego nieznaczne wystawanie w tym miejscu. W ogóle musiałem się nieco nagimnastykować, by się ze wszystkim pomieścić. Myślę, że kwestia przeskoczenia o „jedno oczko” w rozmiarze telewizora w górę i problem przestaje istnieć.
Plusem w moim przypadku jest zaś to, że finalnie cały obwód telewizora jest pokryty diodami, gdzie przy na przykład ekranie 65 calowym będziemy mieli po bokach trochę wolnego miejsca. Wartością dodatnią jest też to, że mamy tu do czynienia z czterostronnym podświetleniem, co u samego Philipsa jest to rzadkość (najczęściej spotkacie podświetlenie 3-stronne).
Myślę, że cały proces samego przyklejenia ledów zajął mi dobre pół godziny, gdzie spodziewałem się nieco krótszego czasu. Chciałem jednak mieć pewność, że wszystko jest dobrze i równo, a wyliczona długość w tym nie pomagała. Do tego u góry, na środku telewizora zamontowałem kamerkę.
I spokojnie, nie musicie się martwić, że będziecie podglądani, ta jest skierowana w dół, w matrycę. Oczywiście jak to ja, początkowo zapomniałem ściągnąć folię zabezpieczającą z obiektywu. Brawo! Dalej jeszcze z tyłu obudowy przykleiłem jeszcze pilot w taki sposób aby zachować do niego dogodny dostęp oraz optymalne ułożenie przewodów. Nie skorzystałem jedynie z przygotowanych klipsów, gdyż uznałem je za zbędne.
To by było praktycznie na tyle, jeżeli chodzi o montaż. Czas więc na kalibrację. Zanim jednak do niej przeszedłem, musiałem pobrać na telefon aplikację Govee Home, a następnie założyć w niej konto. Po całym tym procesie przystąpiłem do wyszukiwania urządzenia za pomocą Bluetooth. Nadałem mu nazwę i podpiąłem do sieci wi-fi. Teraz przyszedł czas na kalibrację i moment w którym do ekranu telewizora musimy przykleić… pomarańczowe pianki w wyznaczonych miejscach. To są: górne i dolne rogi, środek bocznych i dolnej krawędzi, co w sumie daje sześć punktów.
Nie ukrywam, że miałem pewne obawy co do tego etapu jeżeli chodzi o potencjalne uszkodzenia. Sam producent nawet ostrzegał przed ich ostrożnym zdejmowaniem po wykonanej kalibracji. Szkoda, że nie przygotowano tu jakiejś grafiki, która by te punkty zawierała wyświetlone na przykład w formie materiału wideo na YouTube.
Tak samo pianki jak i kamerę trzeba było montować tak naprawdę „na oko”. Trudno w ten sposób ocenić czy kamera oraz punkty kalibracyjne naklejone są idealnie po środku ekranu, co przecież może być kluczowe dla tego, jak wszystko finalnie będzie działać.
Tutaj sam się wyspryciłem i znalazłem w intrenecie materiały, na których ekran podzielony jest na cztery równe pola. To na ich podstawie wszystko zamontowałem.
Gdy już przykleiłem wszystkie siedem pianek (+ za jedną zapasową w opakowaniu), przeszedłem do właściwej kalibracji. W aplikacji zaznaczyłem w jakim kierunku przykleiłem taśmę, oraz czy kamera znajduje się od góry czy może jednak dołu ekranu. Tu jednak mocno rekomenduje się górę. W następnym kroku wyłączyłem telewizor, a na telefonie zobaczyłem obraz z kamerki, gdzie musiałem wskazać w którym miejscu są przyklejone prze mnie punkty. Muszę w tym miejscu przyznać, ze obiektyw jest naprawdę mocno szerokokątny, a w kadrze łapało się jeszcze moje biurko znajdujące się obok.
Musze jednak przyznać, że pomimo tego, że wszystko na podglądzie widziałem w poziomie, brakowało mi co nieco precyzji w przemieszczaniu kropek na wyświetlaczu telefonu. Zrobiłem jednak tak, jak uważałem, że będzie po prostu dobrze. I to wszystko, bardzo ostrożnie zdjąłem naklejone wyznaczniki i wkleiłem z powrotem do formy, tak by móc z z nich jeszcze skorzystać w przyszłości.
Mimo, że było jeszcze całkiem jasno, widziałem już pierwsze efekty. Nim się ściemniło, by nie tracić czasu, sparowałem sobie jeszcze całość z Amazon Alexa tak, bym mógł wszystkim sterować głosowo. Od razu powiem, że na tej płaszczyźnie nie był żadnych problemów i działa jak najbardziej poprawnie.
Pierwsze efekty
Gdy już wyczekałem, by choć trochę zrobiło się ciemniej i zasłoniłem w oknach rolety, mogłem zabrać się za danie główne. Używam Alexy, by jedną komendą włączyć urządzenie i gotowe, wszystko działa. Na ścianie mienią się pierwsze kolory. Mimo tego, że jeszcze nie było w pełni ciemno, to wszystko już wtedy działało tak, jak należy. Jak to mówią, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, tutaj ta zasada wypadła pomyślnie.
Plusem całego urządzenia jest fakt, że telewizor działa niezależnie od niego, obraz więc nie jest dodatkowo przetwarzany przez zewnętrzne urządzenia i ponownie zwracany do odbiornika. To mogłoby powodować dołożenie inputlaga (opóźnienia w wyświetlaniu obrazu) czy też nawet zbicie jakości z na przykład 4K do Full HD i tak dalej. Tutaj na szczęście nic takiego nie ma miejsca i ledy są gotowe do działania niezależnie od tego, z jakiego źródła jest wyświetlany sygnał na telewizorze. Może więc być to na przykład konsola, komputer, telewizja, dekoder czy odtwarzacz płyt.
Ja w głównej mierze skupiłem się na graniu na konsoli Xbox Series X oraz oglądaniu treści wideo, czy też słuchaniu muzyki, o czym też nieco później. Poniżej możecie zobaczyć przygotowany przeze mnie klip, na którym możecie zaobserwować działanie Govee Immersion Wi-Fi TV Backlights w podstawowym trybie w takich tytułach jak Forza Horzion 4, The Ascent, Far Cry 3, Minecraft ale i nie tylko. Na samym końcu załączyłem tam też ekrany testowo-kontrolne.
Tak więc sami widzicie działanie tego wszystkiego w praktyce, i o ile z reguły jak na załączonym obrazku działa to naprawdę nieźle, to czasami zdarzały się drobne niedociągnięcia. Pojawiały się przekłamania kolorów, a nawet miałem problem z odbiciami z mojej błyszczącej szafki RTV, które padały na telewizor. Gdy tylko jednak możliwie zasłoniłem błyszczącą nawierzchnię, to problem w znacznym stopniu ustąpił.
Do tej pory ciągle odnoszę się do podstawowego trybu, ale nie bez powodu. Tych jest kilka. Ten, gdzie kamera śledzi matrycę telewizorów został podzielony na dwie zasadnicze kategorie: Gra oraz Film. Jak się możecie domyśleć, tryb gry szybciej przetwarza sobie obraz i odpowiednio zaświetla diody. Jest zarazem bardziej wrażliwy i odradzam go do oglądania filmów, gdyż może powodować nadmierne migotanie. Przydatne zaś do tytułów, gdzie mamy do czynienia z szybką akcją. Dodatkowo prócz nasycenia kolorów, w obu tych trybach możemy zadecydować, czy kolory mają zmieniać się strefowo, czy też może w formie jednego koloru dla wszystkich ledów. Wtedy algorytm uśrednia wszystkie kolory wyświetlane na telewizorze do jednego i na tej podstawie wyświetla barwę, w jakiej wszystko się będzie świecić.
W ten sposób preferowałem też oglądanie filmów, dodałem jeszcze zmniejszoną jasnoś świecenia na jakieś 65-75% dla lepszego balansu. Co prawda podświetlanie strefowe sprawdza się całkiem dobrze, jednak najlepiej radzi sobie przeważnie w materiałach, które cechują się wyrazistymi kolorami. Mam tu na myśli wszelakie teledyski, wizualizacje, koncerty i tym podobne. W bardziej stonowanych scenach potrafi dojść do wspomnianego przeze mnie wyżej przekłamania barw. Nie pomagał też moim zdaniem pewien mankament, który polegał na dzieleniu górnej jak i dolnej krawędzi na cztery strefy (bocznych na trzy). To powodowało agresywne przejścia pomiędzy kolorami, bez zastosowania tu jakiegokolwiek gradientu. Momentami wyglądało to po prostu niezbyt fajnie. Stąd też w takich sytuacjach stawiałem na podświetlenie jednolite.
Jest to tryb nieco bardziej subtelny, nadający naszej przestrzeni odpowiedniego klimatu, gdy podświetlanie strefowe nie daje oczekiwanych efektów. Idąc dalej mamy tryb śledzenia muzyki. Możemy to robić za pomocą mikrofonu wbudowanego w pilot lub nasz telefon, gdzie sam pilot jest naprawdę czuły i dobrze wyłapuje rytm melodii. Tutaj tez nie ograniczono się do zwykłego migania w rytm muzyki, jak to ma w zwyczaju większość urządzeń, ale przygotowano kilka różnych konfiguracji.
Znajdziemy tu tryby: Energic, Rhytm, Spectrum czy też Rolling. Każdy z nich ma też także szereg dodatkowych opcji, takich jak mniej lub bardziej dynamiczne zmiany kolorów i tak dalej. Fajnie wypada tu tryb Rolling, który wypuszcza kolejne fale święcących i zgaszonych diod. Idealne rozwiązanie na domowe imprezy czy słuchanie muzyki, tym bardziej, że możemy to zintegrować z innymi produktami tej marki (najlepsza wizualna spójność), czy też nawet próbować zrobić to z zupełnie innymi.
Kolejną opcją jest ustawienie podświetlenia na dane kolory i tutaj, co ważne dzięki technologii RGBIC zrobimy to także segmentami, nieograniczająca się jedynie do jednego koloru. Także tutaj możemy włączyć ewentualny gradient (którego z jakiegoś powodu w trybie śledzenia ekranu brak) wnoszący płynne przejście pomiędzy poszczególnymi odcieniami.
Przygotowano również zestaw gotowych scen, które nadadzą pomieszczeniu odpowiedniego klimatu. Zaliczyć tu możemy wschód i zachód słońca, imitację światła świecy, płatki śniegu, czy też coś na romantyczną kolację.
Gdyby jednak jakimś cudem to było za mało, to bez problemu stworzycie swoje własne kombinacje, korzystając z dostępnego w aplikacji kreatora. Tam mamy dostęp do wszystkich powyższych trybów, a te możemy swobodnie łączyć w wybranych przez nas wariacjach. Pod tym względem jest naprawdę obszernie, co oddaje szereg możliwości personalizacji.
Do tego dochodzi pełna kompatybilność z komendami dla asystentów głosowych. Całość sprawdziłem z Amazon Alexa. Nie ograniczono się tu jedynie do głosowego włączania i wyłączania sprzętu. Przygotowano także pełne wsparcie dla wywoływania poszczególnych trybów. Jednak drobną wadą jest to, że nie zadziała tu na przykład komenda (w języku angielskim) w stylu „Alexa przełącz światła w tryb muzyki”. Będziemy musieli pamiętać, jak się nazywają poszczególne warianty tego trybu i w ten sposób je wywołać. Nie miałem jednak tego problemu w przypadku przejścia na tryb śledzenia obrazu.
Do tego w pełni stworzymy też rutyny. Osoby korzystające z takich rzeczy będą wiedzieć o co chodzi, ale szybko wyjaśnię to dla zielonych w tych tematach. Otóż tak zwane rutyny polegają na możliwości przygotowania wcześniej kombinacjach zachowań danych urządzeń, które pozwalają na wykonywanie pewnych automatyzacji. Dla przykładu mogę ustawić by wraz z włączeniem telewizora ledy włączyły się same i to w ustalonym przeze mnie wcześniej trybie. To także możliwość, by na przykład pewne rzeczy działy się same o ustalonych porach i tak dalej. Możliwości jest tak prawdę tyle, na ile pozwoli nam wyobraźnia.
Piszę o tym dlatego, iż wiele „smart” urządzeń owszem pozwala na takie rzeczy, ale w bardzo ograniczonym zakresie, gdzie nierzadko ograniczają się do możliwości jedynie ich włączenia lub wyłączenia, bez dalszej interakcji.
Parę słów podsumowania
Reasumując wszystkie wady i zalety urządzenia, niewątpliwie jest ono świetną i ciekawą alternatywą dla konkurencyjnego i dla większości niedostępnego rozwiązania. To także idealny zamiennik dla zwykłych jednolicie świecących ledów na jeden, stały odcień. Owszem zastosowana technologia może mieć swoje słabsze strony, jednak osobiście nie widzę zupełnie innego rozwiązania, które pozwalałoby uzyskać taki efekt bez ingerencji w elektrykę naszego telewizora.
Fajne rozwiązanie, jeżeli chcemy urozmaicić nasze sesje z ulubioną grą, serialem czy też urządzić domówkę z dobrą muzyka i paczką znajomych, jeszcze bardziej wczuwając się w imprezowy klimat. To także szansa, by starym urządzeniom nadać drugie życie.
Co więcej, gdyby ten sprzęt Was zainteresował, to dzięki uprzejmości producenta mamy dla Was kod rabatowy GO20XM obniżający cenę produktu o 20%. Govee Immersion Wi-Fi TV Backlights kupicie pod tym linkiem, ale także przy okazji możemy polecić Wam bliźniaczy zestaw Govee RGBIC Wi-Fi+Bluetooth LED Strip Lights, który także z tym kodem kupicie taniej.
Sprzęt do recenzji udostępnił producent.
Plusy
- Działa z każdym telewizorem (55-65 cali)
- Ogólne wrażenia z efektów
- Autorska technologia RGBIC
- Mnogość trybów
- Jakość wykonania
- Szeroka współpraca z asystentami głosowymi
Minusy
- Proces kalibracji mógłby być bardziej intuicyjny
- Podatność na odbicia światła, które pada na ekran
- Tryb podstaowy poisada zbyt mało stref podświetlenia
- Musimy się przyzwyczaić do wystającej kamery