Rainbow Six Extraction. Recenzja

Podziel się z innymi!

Facebook
Twitter
Email
Reddit
WhatsApp

Wysoce wyspecjalizowany i wyposażony zespół kontra przybysze z kosmosu

Brzmi jak opis nowego filmu science fiction, gdzie grupa specjalistów musi powstrzymać rozprzestrzeniającego się pasożyta który nawiedził Ziemię. Jednak nie jest to film a całkiem niezła gra!

Jak do tego doszło, nie wiem

Pierwszy tytuł gry (Quarantine) ze względu panującej pandemii został nie do końca pozytywnie odebrany przez społeczność. Kwarantanna i wirus źle się kojarzył, więc twórcy dokonali zmiany w nazewnictwie. Nie miałam żadnych oczekiwań co do produkcji, ponieważ w Rainbow Six Siege grałam bardzo krótko a Rainbow SiX Extraction jakoś nie przekonywał mnie do siebie. Perspektywa walki przeciwko stworom sterowanym przez SI a nie rozgrywce PvP średnio mi się podobała. Moje myśli ciągle wędrowały do kontynuacji typowego Rainbow Six Siege i grupie atakujących i broniących graczy.

Jednak po przeanalizowaniu kilku ujawnionych danych, produkcja zaciekawiła mnie na tyle, że wspólnie ze znajomymi już zaczęliśmy się umawiać na rozgrywkę. Informacja o dołączeniu produkcji w dniu premiery do Xbox Game Pass dodatkowo podsyciła oczekiwania graczy. Czy słusznie? O tym dowiecie się poniżej.

Strefa skażenia

Niegdyś w Nowym Meksyku a teraz w wielu miejscach na terenie Stanów Zjednoczonych. Tak w skrócie można opisać miejsca, gdzie pasożyt Chimera rozprzestrzenił się a także spowodował niewyobrażalną katastrofę. Jest szybki i zabójczy a o jego ewoluowaniu nie wiadomo niczego. Do  monitorowania tego dziwnego pasożyta jak i przygotowaniu na ewentualne zagrożenie, została powołana specjalna grupa REACT, czyli Zespół Rainbow ds. analizy egzogenicznej i powstrzymywania (w skrócie brzmi o wiele łatwiej).

Nasz wróg opanował 12 stref na terenie USA, gdzie tworzy swój własny ekosystem. W każdym w nich czekają gniazda, rozrosty i mnóstwo archaików, czyli rozumnych organizmów broniących swojego nowego domu. Strefy znajdują się w czterech miastach. Każde z nich podzielono na trzy okupowane przez pasożyta lokacje. Tak więc znajdziemy zatłoczony Nowy Jork, tętniące życiem San Francisco, rozległą Alaskę jak i niegdyś urocze Truth or Consequences. Jak już wspominałam powyżej, łącznie otrzymujemy dwanaście stref do ponownego ukształtowania sprzed wtargnięcia pasożytów.

Każde miejsce jest trudniejsze od poprzedniego co czyni je ciekawymi do eksploracji. Architektura, przestrzenie i środowisko różnią się od siebie aby jak najbardziej zapewnić zróżnicowaną rozgrywkę.

Najważniejsza jest REAC(T)ja

Nasz zespół tworzy 18 operatorów z Rainbow Six, którzy zostali powołani do nowej i niezwykle niebezpiecznej misji. Oczywiście, specjalnie na potrzeby tej gry, zmodyfikowano pewne rzeczy jak gadżety czy ich ogólny postęp. Każdy z operatorów wnosi do gry unikalny zestaw umiejętności i sprzętu, tak aby jak najlepiej odnaleźć się w różnych środowiskach i scenariuszu walki a także spełnia inne zadanie aby wspomóc swoich kompanów. Musimy się dogadać w kwestii wyboru operatora, ponieważ w Rainbow Six Extraction dwoma takimi samymi nie zagramy.

W ramach postępu otrzymujemy punkty doświadczenia dzięki którym rozwijamy swojego operatora jak i jego umiejętności. Ilość punktów zależy od powodzenia tak zwanego najazdu jak i wykonania badań w konkretnej lokalizacji. Wspomniane badania to tak naprawdę wyzwania, które wykonujemy dodatkowo. Jednak perspektywa zdobycia większej ilości punktów zachęca jak najbardziej do ich wykonywania. Im więcej punktów, tym szybszy awans do kolejnego poziomu.

Operatorzy oczywiście posiadają możliwość zmiany swojego taktycznego stroju. Niektóre z nich otrzymamy wraz z postępami, niektóre zdobędziemy dzięki połączeniu Ubisoft Connect a inne znajdziemy w sklepie. Stroje są tylko elementem wizualnym więc zmiana nie wpłynie na rozgrywkę a jedynie może czasami namieszać – dwie kobiety tak samo ubrane? Tak nie można! 😉

Najazd!

Każdy najazd to trzy cele do realizacji. Im dalej, tym trudniej, choć nie jest to regułą. Nasze misje będą prostsze o ile dobrze się przygotujemy. Każdy cel to inna strefa, która oddzielona jest specjalną śluzą. Sama śluza jest bezpieczną strefą, jednak czasami w niej zamknięty jest jakiś wróg. Niemniej wchodząc do niej możemy poczuć się bezpiecznie. Przejście przez śluzę wymaga aktywacji po czym następuje odliczanie. Lepiej wtedy już czekać niż biegać poza nią, ponieważ w przypadku zamknięcia drzwi pozostawiony operator zostaje uznany za zaginionego w akcji. Co to oznacza? O tym trochę dalej.

Po wykonaniu pierwszego zadania, gdy chcemy kontynuować grę, udajemy się do wspomnianej śluzy aby przejść do następnej strefy. I tak też robimy po drugiej strefie. Jeśli jednak z jakiegoś powodu będziemy chcieli lub musieli zrezygnować i się ewakuować, udajemy się do drugiego miejsca oznaczonego helikopterem. Czasami, gdy robi się zbyt „gorąco” lepiej się ewakuować, szczególnie w fazie początkowej, gdy nie poznaliśmy w pewnym stopniu gry.

Ups…

W Rainbow Six Extraction, niezależnie, czy będziemy musieli uzyskać dane wywiadowcze ze skażonych gniazd, ewakuować zarażonego czy wytropić elitarnego archaika, musimy chronić siebie nawzajem. Jeśli tego zabraknie to… operator zostanie powalony. Jeśli reanimacja przebiegnie pomyślnie i zakończymy najazd, pozostanie on tymczasowo wyłączony z misji dopóki nie powróci do minimalnej wartości zdrowia aby ponownie włączyć się do walki. Taki status oznaczony jest pomarańczowym kolorem. Jego trauma po nierównej walce nie trwa aż tak długo. Wystarczy kilka najazdów innym operatorem a już zobaczymy, że ranny operator coraz szybciej wraca do siebie.

Jednak to jeszcze nie jest takie straszne. Gorzej dzieje się, gdy zreanimowany operator ponownie zostanie powalony na polu walki. Wtedy następuje zakażenie i przybiera formę dziwadła pokrytego jakimś żółtawym paskudztwem przypominając kokon. Jeśli nie podpadliśmy znajomym, powinni nas zabrać do stacji ewakuacji i zakończyć misję. Wtedy nasz operator wraca powoli do zdrowia z zachowanym postępem. Jeszcze gorzej dzieje się, gdy nas nikt nie ewakuuje lub wszyscy polegniemy. Operator niestety wtedy pozostaje uwięziony (zaginiony w akcji) w tej danej lokacji. Jedynym ratunkiem jest próba uwolnienia go, co nie jest łatwe ale jest wykonalne.

Oczywiście wybieramy innego operatora do tej szalonej misji ratunkowej, ponieważ poprzedni jest nieaktywny i został oznaczony czerwonym kolorem. Gdy już do niej dojdziemy, jedna osoba próbuje wyrwać go z macek przerośniętego stwora przypominającego drzewo. Dwie osoby natomiast strzelają w czerwone, zbliżające się kule po odnogach. Jednak wymaga to wprawy i czujnego oka, ponieważ chwila nieuwagi i kilka czerwonych kul dostanie się do ratowanego operatora.

Brzmi ciężko? Tak może się wydawać, jednak jak zawsze wszystko wymaga czasu i nauki. Dlatego nie warto się spieszyć i najlepiej grać ze znajomymi. Nawet kiedy nam się potknie noga, zostanie to obrócone w żart i gra się dalej. Przynajmniej tak się czasami zdarza 😉

Technologie

Zdobywanie punktów w Rainbow Six Extraction to nie tylko podnoszenie poziomu operatora ale również rozwinięcia technologiczne. Dzięki temu możemy wyposażać się w nowe materiały wybuchowe czy inne przydatne rzeczy. W trakcie najazdu czasami brakuje dodatkowych rąk do roboty. Te, idealnie można zastąpić wszelakimi wzmocnieniami jak barykady, wieżyczki strażnicze czy inne, odpowiednie dla nas zaawansowane technologiczne gadżety. Do tej pory najbardziej spodobały mi się granaty uderzeniowe, które po kontakcie z celem lub podłożem natychmiast wybuchają. Niestety znajomym nie przypadło aż tak do gustu, ponieważ robię za dużo hałasu przez co pobudzone archaiki nas atakują.

W trakcie gry dopiero okazuje się czego zabrakło lub co zdało egzamin i pomogło odeprzeć ataki rozzłoszczonych stworów. Gra oferuje na tyle zróżnicowaną technologię, że każdy wybierze swoje ulubione przedmioty. Dlatego granaty są dobrym rozwiązaniem do zrobienia BUM.

Cele i uzbrojenie

Jeśli chodzi o misje, to do końca nie wiemy na co trafimy. Dzięki wykorzystaniu generacji proceduralnej, czyli metody tworzenia danych algorytmicznie, za każdym razem stawiamy czoła innym wyzwaniom. Dotyczy się to również pojawianiu wrogów. Tak więc dopiero po zatwierdzeniu lokacji zobaczymy jakie trzy cele na nas czekają. Jak już je poznamy, możemy się porządnie przygotować i wybrać odpowiedni sprzęt i jak operatora.

Wyróżniamy następujące cele:

  • Biopsja – wyeliminowanie archaika poprzez dokonanie cichej eliminacji
  • Sabotaż – umieszczenie ładunków wybuchowych i odparcie fal archaików próbujących je zniszczyć
  • Namierzanie gniazd – oznaczenie gniazd
  • Okaz – zwabienie archaika do wyznaczonej strefy i schwytanie go żywcem
  • Trangulacja – włączenie stacji z laptopami w odpowiednim czasie
  • Skanowanie seryjne – zabezpieczenie trzech stref i odparcie fal wrogów
  • Polowanie – wyeliminowanie trzech zwykłych arachików i jednego elitarnego
  • Ratunek – odnalezienie i zabranie VIP-a do stacji ewakuacji
  • Odkażanie – zniszczenie wszystkich skażonych gniazd
  • Zamykanie – przeniesienie bomb i umieszczenie ich w wieży pasożytniczej
  • Operator zaginiony w akcji – osłabienie kokonu, wydobycie operatora i umieszczenie go w punkcie ewakuacji

Dodatkową misją będzie ratunek naszego poległego operatora jeśli ten polegnie a my lub nasi znajomi zaniesiemy go do punktu ewakuacyjnego i powrócimy z nim. Jak widzimy głównych celów nie ma dużo, jednak próba ich realizacji w różnych lokacjach to za każdym razem inne wyzwanie. Nie sposób się nudzić, ciągle się coś dzieje!

Trudno to już było

Ekosystem Chimery, czyli rozprzestrzeniającego się dookoła nas pasożyta, jest dość specyficzny. Spotykane na każdym kroku gniazda, czyli organiczne struktury przypominające kokon rozprzestrzeniają dookoła siebie rozrost, który działa na zasadzie błota, ponieważ wchodząc w nie, mamy wrażenie ociężałego poruszania się. Nas spowalnia ale za to archaiki czują się jak ryba w wodzie. Komicznie to wygląda, gdy spojrzymy jak nasz kompan próbuje przebiec przez nie – robi się wtedy efekt slow-motion. Jednak wystarczy strzał czy też uderzenie kolbą/pięścią aby zniszczyć kawałek i umożliwić sobie trochę czystego przejścia. Ewentualnie można rzucić grantem.

Przed rozpoczęciem najazdu wybieramy poziom trudności. Zostały one podzielone nie tylko ze względu na licznych i potężniejszych wrogów ale i poziomu operatora. Im wyższy poziom trudności, tym oczywiście większa ilość punktów do zdobycia.

Twórcy oferują cotygodniowe zadania w których będziemy mogli się sprawdzić. Dodatkowe punkty doświadczenia jak i odblokowanie unikalnego wyposażenia zachęcą do spróbowania swoich sił w nowych wyzwaniach. Ograniczony HUD, włączony sojuszniczy ogień jak i marnowanie amunicji gdy przeładujemy nie do końca pusty magazynek – to już brzmi poważnie.

Dla wytrwałych, pewnych siebie i wyuczonych już graczy dostępny jest najbardziej wymagający tryb w grze czyli Protokół Maelstrom. Gdy uzyskamy do niego dostęp osiągając 16 poziom, zobaczymy już nie trzy a dziewięć głównych celów. Potężne archaiki, losowe modyfikacje, losowe mutacje, ograniczone zasoby. To tylko kilka z charakterystycznych cech tego trybu. Jednym słowem – od samego początku będzie ciężko. Co prawda jeszcze nie uzyskałam do niego dostępu ale już nie mogę się doczekać aby spróbować swoich sił w tym trybie.

Niedługo po premierze pojawią się nowe wydarzenia jednak na więcej informacji musimy cierpliwie poczekać. Jak widać, zawartości jest dużo a będzie jeszcze więcej.

Wiedza kluczem do sukcesu

Wraz z ukończonymi najazdami odblokowujemy kolejne wpisy do tak zwanego Kodeksu. Im więcej ukończonych najazdów, tym więcej zdobytych informacji zostaje przekazanych do bazy danych. Jest ona sterowana przez sztuczną inteligencję, gdzie za pomocą zaawansowanych algorytmów rozpoznaje coraz to więcej informacji na temat pasożyta, jego ewoluowania jak i samych archaików. Zagłębienie się w tym pomoże nam zrozumieć z czym mamy do czynienia, a także podpowie w jaki sposób z tym walczyć. Takie pomoce zawsze są dobrą podporą, szczególnie, gdy gra oferuje mnóstwo nowych i niespotykanych dotąd zagadnień. Dlatego warto co chwila zerkać do kodeksu a być może znajdziecie w nim odpowiedź na nurtujące pytanie czy uchylenie rąbka tajemnicy co do pokonania kolejnego archaika, których będzie naprawdę sporo. Niektóre wybuchają, inne strzelają albo po prostu stają się niewidoczne a przez to jeszcze bardziej niebezpieczne. Pamiętajcie – zło może czaić się za każdym rogiem!

Oprawa audio-wizualna w Rainbow Six Extraction

Extraction powstało na silniku Ubisoft Anvil więc prezentuje się bardzo dobrze. Na konsolach Xbox Series X możemy zagrać w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę, natomiast na Xbox One będzie to 1080p i 30 klatek. Nie potwierdzono jednak działania gry na Xbox Series S.

Destrukcja elementów otoczenia zawsze rodzi pozytywne emocje. Niekiedy nasza ciekawość nie ma granic i próbujemy rozwalić wszystko aby ją zaspokoić. Większość elementów można zniszczyć, co jest zdecydowanym plusem. Stroje operatorów w Rainbow Six Extraction zostały wykonane starannie, co szczególnie możemy zobaczyć u Eli.  Na jej ramionach znajdziemy naszywkę polskiej Jednostki Wojskowej Grom, flagę jak i znak Polski Walczącej. Pozostali operatorzy oczywiście także posiadają narodowościowe naszywki jednak jak wiadomo, te konkretne od razu rzuciły się w oczy.

Jeśli chodzi o dźwięki to nie ma problemu z ich lokalizacją. Jednak niektórzy archaikowie czasami poruszają się bezszelestnie, to np. nie sprawia trudności odnalezienie laptopa, który wydaje charakterystyczne „pikanie”. Poruszanie się po rozroście także wydaje specyficzny dźwięk…”lepkości”.

Podsumowanie

Można powiedzieć, że to kolejny shooter nastawiony na kooperację ale jednak nie do końca. Fakt, jest to pierwszoosobowa strzelanka nastawiona na ścisłą współpracę ale Rainbow Six Extraction odbiega od typowych wzorców. Zarys fabularny wprowadza nas szybko w temat misji i realizacji celów, gdzie jednoosobowa armia nie ma praktycznie szans. Próba wykonywania misji w pojedynkę kończy się zazwyczaj źle i to jest główna zaleta i jednocześnie wada. Dlaczego? Otóż niekiedy codzienność pozwala na chwilową samotność, to gra już tego nie wybaczy. Można próbować ale pomimo wszystko gra jest nastawiona na granie w trzyosobowej drużynie. We dwójkę idzie znośnie ale solo to już nie ta bajka. Umówienie się ze znajomymi na wspólną grę czasami nie wypali a granie z randomami może być nieciekawym doświadczeniem jeśli się nie będziemy porozumiewać. Ścisła współpraca i poczucie bezpieczeństwa ze strony partnerów po drugiej stronie ekranu pozawala na rozumienie się i wzajemną pomoc. Idziemy dalej? Pewnie! Może lepiej się ewakuujmy? Nie ma sprawy!

Gra jest inna niż każdy się chyba spodziewał, przez co na swój sposób ciekawa. Czerpie trochę z survival horror, jednak nie przesadnie. Zrozumienie ekosystemu wroga, który ciągle mutuje i próba uratowania tego, co przejął jest ciekawym doświadczeniem. Mnogość stworów i ich indywidualne cechy sprowadzają nas do  przemyślenia swoich kolejnych kroków. Ocena ryzyka jest z nami od samego początku. Tak więc planujmy rozważnie, grajmy razem i nie zostawiajmy poległych na polu walki. Chyba, że znajomy zalazł nam za skórę 😉

Gra od dnia premiery (20.01) dostępna będzie w Xbox Game Pass.

Dziękujemy Ubisoft Polska za kopię gry. Graliśmy na konsoli Xbox Series X i LG OLED C1.

Plusy

  • Ciekawy pomysł
  • Znajomi operatorzy
  • Różnorodność gadżetów technologicznych
  • Ścisła współpraca w dwoma innymi graczami
  • Ilość zadań do wykonania

Minusy

  • Solo za dużo nie zdziałamy
  • Tematyka gry nie każdemu przypadnie do gustu
  • Powtarzalność misji może kiedyś znudzić
7

 

Autor wpisu:

Katarzyna Pruska

Katarzyna Pruska

Przygodę z grami zaczęłam od Commodore 64 – dzięki starszemu rodzeństwu. Fanka dużych produkcji w 4K ale także indyków. Z „Zielonymi” od 2013r. GT: John McC1ain007

Promocje Xbox od CDKeys

Najnowsze wpisy, które warto zobaczyć: