Nickelodeon Kart Racers. Kultowe postacie receptą na sukces? Recenzja gry

Podziel się z innymi!

Facebook
Twitter
Email
Reddit
WhatsApp

SpongeBob Kanciastoporty, czy Wojownicze Żółwie Ninja. To część postaci, w które przyjdzie nam się wcielić w trakcie wirtualnych wyścigów. Czy jest to ciekawa propozycja dla młodocianych graczy? Tego dowiecie się już z tej recenzji.

Gra dla dzieci, zawierająca znane postacie z dzisiejszych największych bajek brandowanych przez samo Nickelodeon. Zapowiada się wręcz kapitalnie i z grubej rury. Otrzymujemy w końcu grę, opartą o licencję z mocnymi, znanymi bohaterami i globalną stacją telewizyjną. Czy mogłoby pójść coś nie tak? Ten tytuł pokazuje, że niestety, ale tak. I robi to praktycznie na każdym kroku. Co poszło źle, a co dobrze? Już tłumaczę!

Zapowiada się tak dobrze

Pomysł jest świetny: do prostych ściganek, dodać odrobinę bajkowego świata. Sukces powinien być na wyciągnięci ręki, bo czego więcej niby może chcieć paroletni gracz? Doszło jednak do sytuacji, gdzie twórcy musieli ratować się innymi wszelkimi innymi sposobami. Wszystko przez totalnie niewykorzystany potencjał pojawiających się grywalnych osobistości. Prócz dosłownie garstki rajdowców z czterech bajek (SpongeBob Kanciastoporty, Wojownicze Żółwie Ninja, Hey Arnold, Pełzaki) z najistotniejszych rzeczy otrzymujemy możliwość grania do czterech osób na podzielonym ekranie i 24 różnego rodzaju torów. I w sumie to tyle, jeżeli chodzi o superlatywy.

Jak najbardziej, plusem jest to, że jest ich stosunkowo dużo, jak na grę dla dzieciaków. Trasy są jednak na tyle podobne i momentalnie chaotyczne, że i tak trudno znaleźć swojego faworyta. Każdorazowo gra się jednakowo. Co się ceni, z każdym pokonywanym okrążeniem, trasy ulegają zmianom – dla przykładu, otwierają się zamknięte tunele itd. Generalnie brzmi to sensownie.

Nickelodeon Kart Racers. Recenzja gry
Ekran wyboru tras. Szkoda, że nie pokuszono się o podgląd mini mapy.
Nickelodeon Kart Racers. Recenzja gry
12 grywalnych kierowców. Ekran prezentuje się przyzwoicie.

Ponadto, prócz zwykłych, pojedynczych, swobodnych wyścigów, do wyboru mamy małe mistrzostwa, składające się z czterech map. Wszystko możemy zagrywać solo lub drużynowo, sumując punkty każdego z członków drużyny. W przypadku każdego wariantu wieje jednak nudą, i trwa zbyt długo. Wykonanie jednego kółka zajmuje dosyć dużo czasu, przez co w rezultacie wszystko zaczyna się niesamowicie przeciągać i zwyczajnie nudzić. Tym bardziej, że w trakcie jazdy nie dzieje się w rzeczywistości nic szczególnego. Szkoda, że nie dano narzędzi do swobodnej edycji długości wyścigów. W mniejszych dawkach może jeszcze by to jakoś uszło.

Nickelodeon Kart Racers. Recenzja gry
Podzielony ekran. Idealne rozwiązanie dla większej grupki smyków.

Każde okrążanie budzi złość

Model jazdy totalnie leży, a jadąc możemy poczuć się jak zombie (o czym wspomnę dalej). Jedzie się po prostu niesamowicie sztywno i mało precyzyjnie . Jedynymi fajnymi aspektami są wspomniane zmiany trasy oraz plamy śluzu. O co z nimi chodzi? Co prawda instynkt podpowiada by je mijać, by się nie przykleić lub nie wpaść w niekontrolowany poślizg, to tutaj jest zgoła inaczej. Zielona maź nada nam większego pędu i naładuje nitro. Mimo to gra w znacznej mierze bazuje na zbieraniu żetonów na modyfikacje oraz skrzynki ze zdolnościami specjalnymi.

Nickelodeon Kart Racers. Recenzja gry

Te drugie będziemy mogli wykorzystać zaraz bo zdobyciu. I o ile z perspektywy gracza jest to fajne, bo może nieco utrudnić grę rywalowi, to w drugą stronę działa to zwyczajnie słabo. Nie da się w żaden sposób uniknąć psikusów skierowanych w naszą stronę. W każdym momencie możemy oberwać piłką, rakietą, czy ściekającą po ekranie pizzą. Bez dwóch zdań jest tego dużo. Dużo za dużo. W dodatku obrywać możemy raz za razem. Nawet nie wiecie, jaką frustrację wywołuje stracenie nieustannego prowadzenia na parę metrów przed metą po paru minutach jazdy. Zdarza się tez tak, że zostaniemy zepchnięci na tyle niefortunnie, że zaklinujemy się na dłuższa chwilę pod ścianą, tracąc jakakolwiek szansę na wygraną.

Warto nadmienić to wszystko ma już miejsce na najniższym poziomie trudności. Ewidentnie coś tu poszło nie tak, zdecydowanie nie powinno się czegoś takiego fundować dzieciom. Nie dość, że wywołuje to negatywne emocje i chęć rewanżu, to pokazuje, że wygrywanie poprzez cwaniactwo i nieuczciwą rywalizację jest w porządku. Umiejętności zgrabnej jazdy niemalże w ogóle się nie liczą.

Modyfikacje pojazdów

Za zebrane podczas przejazdów punkty możemy kupować ulepszenia aut. Bardziej wydajne silniki, opony, malowania i tak dalej. Wszystko fajnie, bo jest w czym wybierać, ale każdy przedmiot jest potwornie drogie. Z jednej gry jesteśmy w stanie uzbierać max. kilkanaście monet, w czasie, gdy przeciętna modyfikacja to wydatek ok. 500. Ogrom czasu trzeba więc spędzić za kółkiem, by odblokować sensowne elementy. Przy czym zdobywanie ich, jest dosyć bez sensu, ze względu na natarczywych rywali.

Sporadycznie, co każdy nowy zdobyty poziom przyjdzie nam wykonać tak zwany „Victory lap”, czyli zwycięskie okrążenie. Tutaj mamy szanse, zdobyć nieco cennych nagród i punktów. Jednak levele zdobywają się bardzo mozolnie i wymaga to dużej cierpliwości.

Czy to zombie? Nie, to SpongeBob Kanciastoporty!

Tak płytkich postaci nie widziałem jeszcze nigdzie. Bohaterzy siedzą za kierownicą i to tyle. Nic nie mówią, nic nie krzyczą. Nie wykonują żadnych dla siebie charakterystycznych czynności. Jedyne co robimy my, to widzimy ich plecy. Szkoda, bo na pewno można było wzbogacić tytuł, o znane teksty czy sekwencje z kreskówek. Wygląda to jak próba zmydlenia oczu rodzicom, którzy zakupią grę swoim pociechom po zobaczeniu znanych i zaufanych z telewizji ludzików. Raczej jest to jedynie przykrywka do słabej reszty produkcji. Gra oprócz tego nie oferuje w zupełności nic więcej, co by mogło zatrzymać przed nią na dłużej.

Samo wykonie warstwy audio, graficzne oraz mechaniczne nie jest najwyższych lotów. Wygląda to trochę tak, jakby uznano, że skoro jest to gra dla najmłodszych to nie trzeba jej dopracować i dopieszczać, bo przecież kilkulatek nie może być wymagającym odbiorcą. Brakuje nawet polskiej wersji językowej, co moim zdaniem jest kiepskim zagraniem przy tytule oznaczonym PEGI 3 czy 7.

Nickelodeon Kart Racers. Recenzja gry

Podsumowując…

Po paru godzinach spędzonych z Nickelodeon Kart Racers mam mocno dość. Czuję zdenerwowanie i zawód niemalże na każdym polu, praktycznie nic nie działa tak, jak powinno. Boli również cena, opiewająca na 169,99 zł. Za takie pieniądze można na Xboxa mieć naprawdę znacznie bardziej, lub inny dopracowany tytuł. Wystarczą pierwsze i zarazem tańsze przykłady z brzegu jak Super Lucky’s Tale, czy Rocket League.

Nickelodeon Kart Racers kupicie w Microsoft Store za 169,99 zł.
Grę do recenzji dostarczył Dead Good Media.

Plusy

  • Zamysł był dobry
  • Zmienne trasy
  • Podzielony ekran

Minusy

  • Model jazdy
  • Irytuje
  • Grafika, warstwa audio
  • Brak polskiego tłumaczenia
  • Rywale psujący zabawę
  • Cena
3,5




Autor wpisu:

Piotr Dudek

Piotr Dudek

Człowiek i gracz. Od wielu lat gram na konsolach Microsoftu. Moją pierwszą był Xbox 360 w zestawie z Forza Motorsport 3. Jestem  fanem 4K na dużym ekranie.  Od 8 lat jestem w programie Xbox Insider, o którym często też tu piszę. GT: Marianek9.

Promocje Xbox od CDKeys

Najnowsze wpisy, które warto zobaczyć: