Od kilku dni pochłonął mnie Halo Infinite, a konkretnie jego tryb Multiplayer. Po spędzeniu z tym trybem kilku godzin mam kilka swoich przemyśleń na jego temat.
„Ludzkość sama się nie uratuje Spartanie!”
Tymi słowami kończy się samouczek do gry, który polecam zrobić, nawet dla osób znających uniwersum, poza tym, że wpadają nowe osiągnięcie w trakcie jego wykonywanie, to jeszcze można pobawić się nowymi giwerami i wczuć się w ich „feeling”, gdyż – moim zdaniem – różni się on od poprzednich części.
Na dzień dobry mamy do dyspozycji samouczek, zwany Akademią oraz sam tryb Multi, do trybu fabularnego przed 8 grudnia dostępu nie ma.
Tryb rozgrywki wieloosobowej daje dużo radochy, bez względu na wybrany tryb, a tych mamy kilka, w tym jeden bardzo ciekawy, gdzie można grać przeciwko botom, ale aby było trudniej, boty „uczą się” naszego stylu gry i po kilku godzinach jest znaczniej trudniej z nimi wygrać, niż to miało miejsce na początku, ciekawe rozwiązanie, przyznaję.
Nie będzie raczej zaskoczeniem, że HI:MP jako tytuł F2P, posiada mikropłatności. Za prawdziwe pieniądze można kupować skórki do naszej postaci (opcje personalizacji są naprawdę spore i każdy znajdzie coś dla siebie) jak nowe zbroje, hełmy itp. oraz możemy kupować przepustki sezonowe.
Niestety fakt mikropłatności nie został za dobrze przyjęty przez graczy i w sumie nie ma co się dziwić, gdyż są one co najmniej przejawem dużej chciwości. Aby kupić przepustkę sezonową do sezonu pierwszego (który już trwa i będzie trwał do maja przyszłego roku) należy wydać 1000 kredytów lub jeżeli chcemy nabyć pakiet przepustki sezonowej (przepustka plus 100 PD – czyli mamy jakiś dodatkowy boost do levelowania postaci), to już wydatek rzędu 2800 kredytów, a teraz przeliczając na złotówki:
- sama przepustka to wymóg posiadania 1000 kredytów – i jest taki pakiet do kupienia w cenie 37,80 PLN;
- pakiet przepustki sezonowej to wymóg posiadania 2800 kredytów – takiego pakietu kredytów nie ma, więc zmuszeni jesteśmy do kupienia pakietu 5000 kredytów (600 kredytów dostajemy gratis, czyli łącznie otrzymujemy 5600 kredytów) w cenie 189 PLN;
Czy powyższe kwoty są duże czy nie, biorąc pod uwagę co za nie otrzymujemy, to już pozostawiam waszej ocenie, niemniej jednak sama przepustka nie daje dostępu do wszystkich elementów kosmetycznych, niektóre trzeba kupić oddzielnie – co według mnie nie jest fair, a dla osób, które chcą, aby ich Spartan wyglądał unikatowo, brak pewnych elementów kosmetycznych, unikatowych dla danego sezonu, może być dużą wadą. Co więcej na Redditcie jeden z użytkowników policzył, że jeżeli chcielibyśmy kupić wszystkie elementy kosmetyczne pierwszego sezonu, musielibyśmy wydać 1035 USD(!) – to już jest bardzo duża suma.
Kolejnym problemem jest to, że pewne elementy kosmetyczne są TYLKO do kupienia, nie odblokujemy ich zdobywając kolejne poziomy postaci czy wypełniając kolejne zadania, mało tego, nawet jeżeli kupimy podstawę z kampanią fabularną, nie dostaniemy nic ekstra. Niestety widać w tym momencie pazerność twórców i kiepską metodę monetyzacji wieloosobowego tego tytułu (oczywiście są to kwestie istotne tylko z punktu widzenia osób, którym zależy na elementach kosmetycznych, na całe szczęście nie ma w sklepie żadnych elementów, które dawałby realną przewagę nad innymi graczami, czyli elementów z kategorii „pay2win” nie ma).
Mniej narzekania, a więcej grania
Aby już nie wylewać żali na mikropłatności (nigdy nich nie lubiłem, zresztą jak chyba spora większość graczy), przejdźmy do meritum, czyli do samej gry, a to jest naprawdę coś bardzo dobrego.
Graficznie Halo prezentuje się naprawdę ładnie (grałem na XSX), widać że gra jest dopieszczona, oczywiście można się przyczepić, że drzewa czy krzaki wyglądają jakby były z papieru i są płaskie, ale to raczej już czepianie się dla samego faktu czepiania. Sama rozgrywka przypomina stare dobre FPS jak Quake 3 Arena czy Unreal Tournament, gra jest bardzo dynamiczna, dużo się w niej dzieje, ale zarazem dla osób dużo grających w poprzednie części Halo, jest bardzo znajoma.
Rozgrywka daje bardzo dużo radości, postawiono tu na rozrywkę bez potrzeby zastanawiania się, czy np. uchwyt pionowy do broni plus celownik kolimatorowy w połączeniu z hamulcem wylotowym zda egzamin czy nie. Oczywiście, nie mówię, że takie kombinowanie jest złe (znane chociażby z Battlefield 4), ale czasem odbiera to radość z grania (no chyba, że ktoś bardzo lubi takie kombinowanie, to tu tego nie uświadczy, przynajmniej nie na takim poziomie). Definitywnie odnajdą się tu starzy wyjadacze Halo – w intrenecie natrafiłem na opinię, że to bardziej gra dla dojrzałych graczy niż dla nastolatków i coś w tym jest.
Halo Infinite, mimo całej swojej dynamiki podczas rozgrywki, jest znacznie „wolniejsze” niż wiele modnych tytułów jak np. CoD Warzone czy Apex. Pozwala to na bardziej taktyczne podejście do rozgrywki bez porzucania elementu akcji.
Same mapy są mapami „wirtualnymi” to znaczy nie odwołują się do żadnych znanych lokalizacji z uniwersum, tak jak np. ma to miejsce w CoD Mobile, są to mapy zaprojektowane specjalnie pod rozgrywkę wieloosobową, które mają na celu wycisnąć z trybu dla wielu graczy 100%. Można dzięki temu postawić na totalną rozwałkę albo przemyślaną grę, wybór należy do nas.
W grze odnajdziemy znane bronie z poprzednich serii jak i kilka nowych pukawek, każdą z nich możemy przetestować podczas korzystania z Akademii.
Jak już pogramy z botami, ukończymy Akademię, pora na normalną rozgrywkę (rankingową lub nie) i wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa, która nie pozwala na odejście od konsoli na długie godziny, wciągając nas w rozgrywkę jak wir.
Na koniec rzucę taką wskazówkę – warto pobawić się elementami personalizacji w menu, można zebrać kilka osiągnięć 😉
A zatem „Ludzkość sama się nie uratuje Spartanie!”.