GI Joe: Operation Blackout – Recenzja

Podziel się z innymi!

Facebook
Twitter
Email
Reddit
WhatsApp

W ręce naszej skromnej redakcji jakiś czas temu wpadło GI Joe: Operation Blackout. Jak wypada rozgrywka po obu stronach uniwersum? Sprawdzamy!

Na wstępie przyznam szczerze, że seria GI Joe w żaden sposób nie jest mi bliska, jest wręcz dla mnie czymś obcym. Zwiedziony jednak całkiem dobrze zapowiadającym się gameplayem nie mogłem sobie odmówić i nie spróbować tego tytułu w praktyce. Lekka, kreskówkowa grafika (swoją drogą sporo jej ostatnio w grach), nieco przypominająca tą z Fortnie i dynamiczna akcja. Tak właśnie rysuje się w pierwszym wrażeniu ta trzecioosobowa strzelanka od GameMill Entertainment.

Mam tu wizję takiej gry, przy której w fajny sposób można zresetować się na kanapie z padem w ręku po ciężkim dniu. Pobiegać, postrzelać, coś wysadzić i totalnie nie przejmować się, gdy coś pójdzie nie tak. Fabuła jest taka, jaką niesie za sobą uniwersum. To znaczy, że w skrócie rzecz ujmując, możecie spodziewać się dosyć typowych starć pomiędzy tymi dobrymi, oraz tymi zupełnie nie. I tak mamy Joesów oraz chcącą nabroić i przejąć kontrole nad światem, organizację Cobra.

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Przed graczem postawionych zostało 17 misji, a w nich, zależnie od poziomu inne grywalne postacie do wyboru. Tych łącznie będzie dwanaście, a pochodzić będą z obu stron barykady. Także by było ciekawiej nie będziemy stale trzymać się po jednej stronie mocy. Oczywiście każdy z bohaterów czy tez bohaterek ma swoje własne umiejętności i słabe punkty. Przed startem każdej misji ważny będzie więc odpowiedni wybór postaci, tak by jak najbardziej dopasować ją pod swój styl gry.

Zaczynamy od zdecydowanie mocno oklepanego i nudnego schematu szkolenia, demonstrującego podstawowe mechaniki gry. Wiecie, dziś gry konstruowane są tak, by etap wdrożenia gracza w produkcje był jak najsubtelniejszy i wręcz niezauważalny, by poznawać wszystko na „żywym przykładzie”. Tutaj zaś natkniecie się na kilka etapów, gdzie niemalże jedynie postrzelacie do stojących bez ruchu celów. Na szczęście po ukończeniu treningu zaczyna się robić poważniej, a akcji nie brakuje.

Cały czas u swego boku mamy naszego sojusznika i co warto zaznaczyć, grać można w co-opie, co zawsze jest bardzo mile widziane. My dysponujemy karabinem lub strzelbą, mniejszym pistoletem oraz parą granatów. Gra, mimo wyboru niezbyt wysokiego poziomu trudności nie szczędzi gracza i posyła na niego liczne wrogie jednostki. Przeciwnicy na szczęście zależnie od jego wyboru są przy tym odpowiednio słabsi, mocniejsi, czy też mniej lub bardziej precyzyjni.

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Dla niewtajemniczonych kombinezony wiele zdradzą z kim mamy do czynienia i ile amunicji naszykować, czy lepiej trochę się wycofać i skryć za osłoną, by rozłożyć atak na kilka serii. Co mi się spodobało, to model przeładowywania broni niczym z Gearsów. Traficie z wciśnięciem guzika w odpowiedni moment, przeładujecie szybciej, jeśli nie, to trochę poczekacie. Nie jest to jakoś szczególnie trudne, ale nadal satysfakcjonujące. Myślę, że to samego mogę powiedzieć o całej reszcie. Strzela się naprawdę nieźle, jednak domyślna czułość jest dla mnie zbyt duża, przez co strzelanie jest dosyć trudne, zwłaszcza, że o auto aimie możecie zapomnieć. Nie ma tak łatwo.

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Dropów niezabranie, a te będą szalenie ważne. Koniecznie zbierajcie amunicję czy też napełniajcie życie. Pamiętajcie przy tym, aby zanim ruszycie po kuszące zdobycze, zrobić porządek w najbliższym otoczeniu. Nie chcielibyście przecież polec obstrzelani z każdej strony. Regeneracji po pewnym czasie bez odnoszenia obrażeń podlega jedynie pancerz, warto więc mieć jego wskaźnik na uwadze, w innym wypadku robi się dość ryzykownie. Motywem przewodnim praktycznie każdej misji jest dotarcie na tereny wroga i wykonanie tam pewnych czynności, dla przykładu może być to wysadzenie w powietrze kilku urządzeń. Często przy tym traficie jednak po drodze na takie momenty, gdzie przyjdzie Wam przetrwać kilka nadchodzących fal, czy tez utrzymać się przy życiu przez określony czas w danym punkcie, odpierając nieustany atak.

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Czasem zaskoczycie się totalnie nieregularną misją. Dla przykładu zdarzy się też tak, że siądziecie za sterami pojazdu i to z jego pomocą rozegracie całą planszę. Jednak tak jak napisałem, że po ukończeniu szkolenia robi się znacznie lepiej, to tak jak szybko zrobiło się dobrze, tak szybko dobrze być przestaje. Przynajmniej w mojej opinii. Pisząc to, mam na myśli okropną powtarzalność. Mam wrażenie, że dosłownie co misję robię to samo, w tym samym układzie ale jedynie w innym miejscu.

Zaczynam misję, równam z ziemią paru ludzi z Cobry, docieram do półmetku, tu się zaczyna starcie na bazie przetrwania, czy też unicestwienia bossa, będącego znacznie mocniejszą wersją „szarego rywala”, następnie dalej biegam, trochę strzelam. I tak w kółko.

Plusem gry jest zaś to, że możecie śmiało ją ogrywać bez znajomości serii, co nie zmienia faktu, że dużo lepsze doświadczenia wyciagnięcie, gdy ją znacie, a filmy czy serial w żaden sposób nie jest Wam obcy. To rzecz jasna dzieje się za sprawą znajomych postaci i lokacji, ale także dzięki głosom aktorów, użyczającym głosów postaciom w ekranizacji. Fajnie, że nie zapomniano też o znajdźkach, a w nich dodatkowych skinach, nagraniach czy okładkach najbardziej kultowych numerów komiksu. Dla fanów serii coś pięknego!

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Dla znudzonych ratunkiem od monotonnej kampanii mogą być dodatkowe tryby gry. Twórcy przygotowali takie jak zdobywanie flagi, szturm, król wzgórza i arena deathmatchu. Co istotne, do każdego z nich będziecie potrzebować przynajmniej jednego (do czterech max.) dodatkowego kompana, który zasiądzie z Wami przed konsolą i zagra na dzielonym ekranie. Nie ma tu możliwości gry przez sieć, wszystko dobywa się lokalnie.

Dla chcących zagłębić się w uniwersum jeszcze bardziej, czeka kompendium wiedzy. Z niego dowiecie się podstawowych rzeczy na temat każdej z głównych postaci oraz jej wyposażenia i umiejętności w grze. I to praktycznie wszystko, co gra ma do zaoferowania.

GI Joe: Operation Blackout - Recenzja

Jest to produkcja generalnie prosta, bez jakkolwiek rozwiniętej mechaniki. Nie ma tu możliwości rozwoju postaci, wszystko działa na jednym, przygotowanym przez twórców schemacie. Misje są nudne, mało różnorodne, brakuje jakiegoś elementu zaskoczenia, czy swego rodzaju motywatora by grać dalej, czegoś, co by wzbudzało ciekawość gracza by iśc dalej. Przy czym odnoszę wrażenie, że można by było zrobić tu wiele więcej i w bardziej przemyślanie sposób wykorzystać potencjał, jaki w tej grze drzemie.

Fani serii zapewne się tu odnajdą i poczują jak w domu, ale dla reszty graczy nie ma tu nic ciekawego. Zawsze możecie kupić i zagrać, ale jak tego nie zrobicie, to nie macie czego żałować, a pieniądze przeznaczyć na coś innego.

G.I. Joe: Operation Blackout kupicie w Microsoft Store w cenie 184,99 złotych.

Grę do recenzji udostępnił wydawca.

Plusy

  • Postacie, znajdźki
  • Możliwość gry po obu stronach mocy
  • Lokalny co-op do 4 osób

Minusy

  • Monotonna
  • Szybko się nudzi
  • Niewykorzystany potencjał
5

 

Autor wpisu:

Piotr Dudek

Piotr Dudek

Człowiek i gracz. Od wielu lat gram na konsolach Microsoftu. Moją pierwszą był Xbox 360 w zestawie z Forza Motorsport 3. Jestem  fanem 4K na dużym ekranie.  Od 8 lat jestem w programie Xbox Insider, o którym często też tu piszę. GT: Marianek9.

Promocje Xbox od CDKeys

Najnowsze wpisy, które warto zobaczyć: