¡Viva México! Recenzja Forza Horizon 5

Podziel się z innymi!

Facebook
Twitter
Email
Reddit
WhatsApp

Czy najnowsza odsłona popularnej serii wyścigów w otwartym świecie zyska miano najlepszej w historii?

Od 2012 roku zwiedzamy przeróżne Festiwale Horizon. Każda część może pochwalić się oprawą graficzną, której uzupełnieniem jest doskonała muzyka towarzysząca nam podczas jazdy. Zaczynając przygodę w Kolorado poznaliśmy po raz pierwszy otwarty i ciekawy świat, nieograniczający się wyłącznie do zamkniętych torów wyścigowych. Później przenieśliśmy się do malowniczej Europy. Następnym przystankiem była ciepła Australia a zaraz po niej Wielkiej Brytania, w której zima zaskoczyła kierowców. Cotygodniowe zmiany pór roku były nowością, które przypadły graczom do gustu i wprowadziły niespotykanie dotąd zróżnicowaną rozgrywkę. Teraz nadszedł czas na kolejny Festiwal, gdzie panuje totalny meksyk.

Zapowiedzi najnowszej odsłony Forzy Horizon 5 były dawkowane odpowiednimi porcjami. Nie ujawniano wszystkiego na raz, co przekładało się na jeszcze większy niedosyt informacji, na które czekaliśmy z wypiekami na twarzy. Rozmowy z twórcami, fragmenty rozgrywki jak i zastosowana technika poprawiająca oprawę wizualną, utwierdzały graczy w przekonaniu o niesamowitej zabawie w tej grze. Pozostało tylko czekać na odpowiedni moment.

Witamy na festiwalu!

Czym byłby Festiwal Horizon bez porządnego przedstawienia? Tak więc i tym razem zaczynamy kaskaderskie popisy, które stały się nieodłącznym elementem serii. Startujemy w nie byle jakim miejscu, a przy samym kraterze wulkanicznym. Gorąca lawa, dym i przebijające się słońce pokazuje piękno gry oraz jest charakterystyczny klimat od pierwszych sekund. Zjeżdżając z tego najwyższego punktu na mapie, trafiamy na pustynny tor, gdzie tumany kurzu kłębią się za naszymi kołami. Aby nie było nudno, przesiadamy się do innego auta którym pokonujemy asfaltową drogę podziwiając piękny krajobraz aż do momentu wjechania w burzę piaskową. Praktycznie zerowa widoczność, a do tego porywisty wiatr unoszący piasek nie sprzyja dobremu prowadzeniu auta. Jednak im dalej tym wcale nie jest lepiej – błotne drogi również nie ułatwiają przejazdu a unoszącą się para świadczy o tropikalnych warunkach pogodowych. Robi się gorąco, ale na ostatniej prostej wita nas publiczność, która czeka na poznanie nowego amigo.

Choć rozpoczęcie nastąpiło z ogromnym przytupem, bowiem do tego wszystkiego nasze auta były zrzucane na spadochronie z lecącego samolotu, to jednak same atrakcje podczas przejazdów jak i ich urozmaicenie wywarło większy zachwyt w poprzedniej części niż tym razem. Zapewne dlatego, że Wielka Brytania postawiła tutaj poprzeczkę bardzo wysoko, demonstrując po raz pierwszy w historii serii, skalę zmian wywołaną silnie zróżnicowanymi porami roku. Twórcy mimo to widać, że usilnie starali się na tej płaszczyźnie jej dorównać, dorzucając między innymi widowiskowe sekwencje z zrzutami z samolotów, by jeszcze bardziej podkręcić akcję. Cała reszta była nieco powtarzalna. Momentami mogły być fajerwerki a były tylko zimne ognie. Czuć pewien niedosyt, ale przed nami jeszcze sporo czasu, by go nakarmić.

Kreator postaci

Zanim wyruszymy w niezwykłą podróż, możemy delikatnie pozmieniać to i owo w swojej postaci. Po raz pierwszy w historii serii przemówi ludzkim głosem i wcale nie jest to wybryk o północy w Wigilię. Wybieramy więc płeć, rodzaj fryzury, jej kolor, karnację a także, oto kolejna nowość, która się pojawiła, a mianowicie protezy. Niestety, na początku to koniec zmian jakie możemy dokonać na naszej postaci. Inne, jak cały ubiór od stóp do głów, pojawią się w dalszej części gry. Znajdziemy w nich koszulki, kurtki, spodnie, spódnice, nakrycia głowy, okulary czy maski. Dodatki w postaci zegarków czy bransoletek będą świetnym dopełnieniem całego stroju. Sam gotowy stój, czyli nic innego jak kompletne przebranie będzie czekać nie tylko na Halloween. Więc kto przebierze się za wyścigowego kurczaka?

Ubiór jest ważnym elementem, to taka nasza wizytówka. Ale czy nie byłoby nudno, gdybyśmy stali w bezruchu na podium? Dlatego kontynuujemy cieszynki, które możemy wybrać do pokazania swojego zadowolenia ze zwycięstwa, bądź zachęcić do rywalizacji tuz przed wyścigiem. Dostęp do tych wszystkich rzeczy będzie możliwy po ich wylosowaniu, ukończonej konkretnej aktywności bądź po prostu zakupiony za zarobione przez nas wirtualne pieniądze.

Festiwalowe obszary

Duża, bo aż o około 50% większa mapa od swojej poprzedniczki robi niezwykłe pierwsze wrażenie. Widać na niej wiele obszarów z różnymi odcinkami, raz to długie proste a raz wąskie i kręte ścieżki, które fani driftu od razu zauważą. Wraz z naszymi postępami będą sukcesywnie odblokowywać się festiwale, które zostały podzielone w ciekawy sposób a także nazwane ekspedycjami. Dlaczego? Otóż każdy z nich zawiera interesującą formę odkrycia i pokazania najdrobniejszych szczegółów, które zostały zaimplementowane w grze. Począwszy od budzącego się wulkanu, gdzie monitorujemy jego aktywność, przez przez pustynne szlaki pomiędzy tuzinami kaktusów pośród pustynnej burzy aż po tropikalne nawałnice przy ruinach budowli skąpanych w gęstej mgle.

Ekspedycje to powiew świeżości w najnowszej odsłonie, które pokazują w jaki prosty sposób można zachęcić i urozmaicić rozgrywkę w tak dużym, otwartym świecie. Wydawałoby się, że nic lepszego już nie spotkamy w grze, jednak twórcy pokazali swoją kreatywność, która na pewno zostanie doceniona. Jedynym minusem jest to, że wszytko co dobre, szybko się kończy. Mamy cichą nadzieję, że dostaniemy dodatkowe ekspedycje, ponieważ to wkręca i sprawia mnóstwo radości.

Mapa o której wspominaliśmy, została podzielona na 6 obszarów w których każdy znajdzie coś dla siebie. Główna scena to początek naszej przygody w Meksyku, gdzie poznamy co się z czym je. Kolejne sukcesywnie będziemy odblokowywać wraz z naszymi postępami. Czekać na nas będą wyścigi uliczne i przełajowe, a do tego nie mogło zabraknąć stref driftu jak i wysokich lotów, czyli znaków ostrzegawczych. Umiejscowione są one na każdej części mapy więc nie będziecie się nudzić. Dla każdego coś miłego!

Ponadto otrzymujemy dostęp do wydarzeń sezonowych, dzięki którym możemy zdobyć cenne nagrody w postaci nowych aut ale i punktów doświadczenia. Same pory roku różnią się od tego co widzieliśmy w czwórce, ponieważ trudno sobie wyobrazić śnieg na kaktusach, zadbano więc tu o zachowanie autentyczności. Można więc powiedzieć, że tym razem nie mamy typowych pór roku a jedynie zmienne warunki pogodowe bo dostępną mamy wiosnę i lato. Będzie zatem panować gorąca atmosfera nie tylko przed telewizorem ale i samej grze. Unosząca się para wodna pośród tropikalnych drzew zamieniała się w nagłą, szalejącą burzę. Ledwo nadążające wycieraczki zbierały strugi wody i błota, które było dosłownie wszędzie. I właśnie w takich momentach gra wciąga nas niczym napotkane błoto.

Jak już wspominaliśmy, czekają na Was długie i niekiedy kręte drogi. Szkoda, że czasami na drodze jest pusto aż do bólu, gdzie gnamy przed siebie kolejne kilometry autostradą i nie spotkamy prawie żadnego lub dosłownie żadnego auta. Czasami można odczuć tę pustkę, i złudne wrażenie, że droga jest tylko dla nas. Niewątpliwie brakuje ilości samochodów podczas dłuższych przejażdżek, szczególnie gdy teraz te obszary są naprawdę większe niż w poprzedniej części. Spotkanych samochodów na trasie jest mało ale za to znaczników na mapie w późniejszym czasie jest od groma. Jedne zasłaniają drugie, aż nie wiadomo od czego zacząć. Jechać na wyścig przełajowy, czy może wykonać skok? Od przybytku głowa nie boli ale jednak czasami można dostać oczopląsu, dlatego filtrowanie wydarzeń wydaje się najlepszą opcją. Warto, bo na pewnym etapie mapa dosłownie tętni życiem, jeżeli chodzi o dostępne aktywności.

Forza Horizon 5 Mapa

DIY… To znaczy Events Lab!

Gdyby jednak jakimś cudem nadal byłoby Wam mało, to kolejne atrakcje z powodzeniem zrobicie sobie sami, lub zrobią to dla Was inni gracze. Wszystko to umożliwi Events Lab. Jest to coś, czego zalążek kilka miesięcy temu otrzymaliśmy w czwórce. To nic innego, jak kreator naszych własnych tras. W tym otrzymujemy naprawdę zaawansowane jak i zarazem intuicyjne narzędzia. I wierzcie mi, że jeśli tak mówię, to właśnie tak jest. Tego typu mechanizmy w grach to jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie rzeczy. Często wykonane w toporny i ociężały sposób, wywołujący u mnie mocną irytację.

Z niczym takim nie spotkaliśmy się w przypadku Events Lab. Zresztą już mówię, jakie to proste. Otóż wystarczy, że przyjedziemy do punktu, w którym dostępne są dowolnego rodzaju zawody i zamiast je rozpoczynać, wybierzemy opcję tworzenia ich własnej wersji.

Dalej wsiadamy za kierownicę wybranego przez nas auta. Najzwyczajniej nim jadąc klikamy tylko „X” na padzie, by w miejscu naszego położenia umieścić punkt kontrolny. Gra się wtedy wstrzyma, a my na spokojnie wyregulujemy dokładne położenie flag czy też odstępy pomiędzy nimi. Zatwierdzamy i jedziemy dalej, gdzie tylko wyobraźnia nas poniesie. I tak cały czas. Zadecydujemy też, czy nasza trasa będzie w formie okrążeń, czy też odcinkiem od punktu A do punktu B. Do dyspozycji mamy około 250 checkpointów, także można naprawdę zaszaleć. Jedne z większych zawodów w grze osiągają nawet po 55 kilometrów. Kto wie, może uda się Tobie dorównać temu wynikowi?

Forza Horizon 5 Event Lab

Czym by jednak była „łysa” trasa bez tej całej otoczki, bez fanów przy drodze? O to też się nie martwcie, bez problemu także dodacie przeróżne elementy otoczenia. Trybuny, pojazdy, budynki, przedmioty… Wybór jest naprawdę ciekawy. Znajdziecie nawet różnego rodzaju rampy, które mogą wnieść do zabawy odrobinę fantazji. Ich ustawianie też jest jak najbardziej wygodne. Gdybyście jednak na to wszystko byli zbyt leniwi, to tak jak wspomniano wyżej, zawsze możecie pobawić się na trasach przygotowanych przez innych. A nie od dziś wiadomo przecież, że ludzie potrafią nieźle zaskoczyć swoją kreatywnością. Można powiedzieć, że mamy tu nieskończoność zabawy i możliwości. Jak to mówią: Sky is the limit, czy coś takiego.

Diabeł tkwi w szczegółach

Największa i najbardziej zróżnicowana mapa w historii serii to tylko początek. Twórcy z Playgroud Games pomogli nam przenieść się w wirtualny Meksyk dzięki zastosowanej technice fotogrametrii. Ukazali piękno zróżnicowanych terenów, jak i odwzorowali miasto Guanajuato. Co roku odbywa się tam międzynarodowy festiwal Cervantino, co wydaje się idealnym miastem do naszej rozgrywki. Wycinki poszczególnych meksykańskich miejsc skomponowanych ze sobą perfekcyjnie oddają te piękne charakterystyczne obszary. Dzięki wprowadzonej nowej technice odtworzyli kształty, rozmiary i położenie obiektów w terenie na podstawie tysięcy zdjęć. Robi to piorunujące wrażenie, nawet podczas zmagań w trakcie wyścigu. I tak oto zamiast patrzeć na trasę to zerkam i podziwiam piękne widoki rozchodzące się po sam tytułowy horyzont.

Przyjemności z oglądania takich widoków nie ma końca. Nie dziwię się, że mapa jest tak ogromna, ponieważ podczas wolnej jazdy napawam się chwilą, która trwa bez końca. Nie byłoby to możliwe, gdyby drogi byłyby krótsze a teren dookoła po prostu nieciekawy. A co jeśli nie utrzymam auta w drodze i wypadnę poza nią? To będzie istna Kaktastrofa! Radość ze zniszczenia setek kaktusów może zabrzmi kuriozalnie ale to się naprawdę nie nudzi. Jeśli już mowa o rozbijaniu, to ponownie czekają na nas mniej lub bardziej ukryte tablice szybkiej podróży czy też z punktami doświadczenia. Niekiedy trzeba się naprawdę nagłowić jak i gdzie wjechać, aby móc to cholerstwo rozbić. Rozbijanie kolejnych tablic jest jednak połączeniem przyjemnego z pożytecznym. My zyskujemy bonusy a w międzyczasie podziwami przeróżne zakątki mapy.

Destrukcja otoczenia towarzyszy nam po raz kolejny, co wydaje się dobrym pomysłem na rozładowanie emocji. Niszczymy prawie wszystko, co spotkamy na drodze, z wyjątkiem grubych drzew, płotów jak i budynków, co raczej jest oczywiste. Chociaż pędząc ponad 300km/h i zatrzymując się na ścianie niewielkiego budynku czasami można się poirytować. Niemniej nie chodzi o rozbijanie się a drobne zrównanie z ziemią niewielkich elementów, dzięki którym zdobywamy punkty umiejętności podczas jazdy. Punkty, które są dobrze nam znane, wymieniamy na biegłość w danym samochodzie. W zależności co nas interesuje, bądź na co nas stać, przypisujemy je do naszego auta. Tak więc możemy odblokować większy współczynnik kombinacji umiejętności czy driftu, lub po prostu odblokować kolejne losowanie.

Jak już wspomnieliśmy wcześniej, nasz bohater (lub bohaterka) ma wiele do powiedzenia. Dialogi pomiędzy postaciami wyglądają w końcu naturalnie, a nie w sposób magiczny, gdyby to czytano naszej postaci w myślach. Całość komponuje się z dołączonymi hiszpańskimi wstawkami podczas rozmowy, które idealnie pasują w dzisiejsze omawiane klimaty. Dodatkowo, co jest kolejną już nowością w grze, jest kołysanie naszej persony w samochodzie podczas słuchania hitów radiowych. Otóż w grze, wśród rozmaitych utworów co jakiś czas odtwarzane są tak zwane hity, przy których właśnie bujamy się do rytmu. Świetny dodatek, który pokazuje jak wiele może zmienić tak niewiele.

Będąc przy tych szczegółach, nie omieszkam wspomnieć o funkcji złożenia i rozłożenia dachu w samochodach, czy tylnych skrętnych osiach, które występują w poszczególnych modelach. Mała ikona pojawi się przy liczniku gdy tylko zasiądziemy do odpowiedniego samochodu. Przykładem może być auto z okładki, czyli Mercedes AMG One 2021 lub inne, posiadające taką funkcję. Wystarczy nacisnąć lewy analog, a zobaczymy jak auto przejdzie w tryb sportowy i zmienia wysokość zawieszenia, przy czym rozłoży tylny spojler jak i otworzy wloty powietrza znajdujące się na masce. W trakcie jazdy jest to oczywiście niedostępne.

Takich detali jest jeszcze więcej, jak na przykład wibrujące na nierównościach wycieraczki. Wprawne oko pewnie z czasem wyłapie jeszcze więcej tego typu smaczków. Twarz aż sama się cieszy przy takich małych-dużych odkryciach, czyż nie?

Połączenie trójki i czwórki

W dzisiejszej odsłonie połączenie wszystkich najlepszych smaczków dało nam pewnego rodzaju arcydzieło. Mamy duży, otwarty świat z licznymi wyścigami w tak pięknej oprawie graficznej. Podzielone obszary na różne ekspedycje dodały brakujące ogniwo. Do tego odwzorowane, autentyczne miejsca połączone ze sobą dają uczucie bycia jak u siebie, w domu. Z gry wydobywa się ciepło, nie tylko poprzez rozgrzany od słońca piasek.

W pewnym momencie, podczas jednego przejazdu nasza postać wchodzi w dialog mówiąc o pięknej dżungli, po czym dostaje odpowiedź, o braku takich w Wielkiej Brytanii. Daje to do zrozumienia, jak bardzo zróżnicowane obszary dostajemy w piątej części, których mogło jednak brakować w poprzedniej odsłonie.

Lubicie poszukiwać porzucone auta? Oczywiście nie mogło zabraknąć i tego, co rzecz jasna bardzo cieszy. Nie wszystkie miejsca będą od razu dostępne, więc musicie uzbroić się w cierpliwość. Gdy tylko nadejdzie okazja do przeszukania terenu, od razu zostaniecie powiadomieni, co na pewno Wam nie umknie. Tym razem jednak obszary do przeczesania potrafią być naprawdę sporę, przysparzając czasem nie lada problem, by odszukać cel. Zapewniam Was, że mózg wynagrodzi poszukiwania porządną dawką satysfakcji i ciekawości tego, co zastaniemy wewnątrz garażu. Potem pozostaje tylko cierpliwie czekanie na odrestaurowanie naszego cztero, a być może nawet trzykołowca, spojrzenia na niego z bliska w trybie Forza Vista (o którym szerzej zaraz) i oczywiście pierwszej przejażdżki.

Forza Horizon 5

Mamy tutaj także zupełnie nową mechanikę, czyli zrzuty. Odwiedzając odkryte już garaże, możemy podarować komuś innemu jedno z naszych aut. Tak samo my, możemy otrzymać coś od kogoś innego. Nie mamy jednak adresować takich prezentów konkretnym graczom a ich grupom. Dla przykładu możemy zadecydować, aby nasz samochód otrzymał ktoś, kto dołączył właśnie do alei sław. Nie wiemy jednak, kto dokładnie będzie adresatem upominku. Chociaż auto raczej trudno nazwać tylko upominkiem, niezależnie od tego, czy obdarujemy kogoś zupełnie nowym autem, czy też czymś, co by się sprawdziło jako pierwszy pojazd po dopiero co zdanym prawku.

W zamian za nasz piękny jakby nie patrzeć gest, możemy liczyć na otrzymanie tak zwanych „gratek” (od gratulacji, podziękowań). Jest to swego rodzaju waluta, która wśród graczy jest wyznacznikiem pozytywnej i pro-społecznej postawy. Ta w tej części odegra kluczową rolę. Wszystko to jest spowodowane w dużej mierze tym, że w przeciwieństwie do tego, co mieliśmy dotychczas, mapę przemierzać będzie znacznie więcej niż 72 graczy. Stąd też duży nacisk postawiono na nagradzanie wzorowej postawy. Sami jesteśmy ciekawi, jak to wyjdzie w praktyce, grając przedpremierowo nie byliśmy w stanie tego odczuć, ze względu na bardzo wąskie grono osób ze wcześniejszym dostępem. Super, że już możemy spotkać się wszyscy razem!

A będzie co robić wspólnie. Oprócz dobrze znanych spontanicznych wyzwań jeden na jednego bardzo ciekawym rozwiązaniem będzie tryb Arcade. Ten objawi się nam poprzez losowo wyświetlane na mapie obszary, w którym zbierać będą się chętni zawodnicy. Po paru chwilach rozpocznie się szereg kolejnych mini gier. Dla przykładu cała grupa otrzyma 10 minut czasu na przejeżdżanie przez określony radar z jak największą prędkością w taki sposób, aby suma wszystkich wyników wyniosła załóżmy 10,000 km/h. Gdy się uda, rozpocznie się kolejne, trudniejsze wyzwanie. Fajna sprawa, aby się sprawdzić w takiej luźnej, drużynowej rozgrywce. Luźnej, bo do niczego nie jesteśmy zobowiązani i może zrezygnować bez konsekwencji w każdym momencie. Przyznam, że bawiliśmy się w tym trybie świetnie i na pewno będziemy jeszcze do niego wracali.

A skoro o przemierzaniu dróg mowa, to odkrywanie dróg stanowi kolejną rzecz, która jest z nami od dawna (jak żeby inaczej w gatunku tej gry). Dodatkowe punkty doświadczenia ale i ukazanie znajdujących się obok tablic napędza nas do ich eksplorowania, a jest ich naprawdę dużo, bo blisko 600. Jednak najbardziej do ich pokonywania wszerz i wzdłuż zachęca podziwianie widoków. Meksyk zachwyca na każdym kilometrze, o każdej porze dnia i w każdych warunkach pogodowych.

Oprawa audio-wizualna

Od początku gry dostajemy możliwość wyboru między dwoma trybami – wydajności i jakości. W obu trybach zagramy w rozdzielczości 4K, jednak te różnią się klatkarzem oraz detalami otaczającego świata. W trybie wydajności uzyskamy 4K przy 60 klatkach (mówimy o konsoli Xbox Series X), natomiast w trybie jakości będzie to 4K i tylko 30 klatek na sekundę, co dla gracza przyzwyczajonego do wyższych wartości okaże się prawdziwą katastrofą. Będziecie potrzebować wtedy kilka minut, żeby się zaadoptować i wytrącić poczucie efektu rwania obrazu. Dodatkowo, będąc w trybie Forza Vista będziemy mogli podziwiać zaimplementowany Ray Tracing, który na dzisiejsze możliwości konsol oznacza zbyt wiele dla trybu podróży.

Od siebie posiadaczom next-genów zdecydowanie rekomendujemy tryb wydajności, który nadal będzie oferował obłędną jakość obrazu ale i zadowalającą płynność, co robi robotę przy dużych prędkościach.

Forza Horizon 5 porównanie graficzne

Powyżej możecie zobaczyć zdjęcie, które okazuje ten sam kadr uchwycony na Xbox One X, na którym gra jest pozbawiona wyboru trybów, oraz Xbox Series X w trybie stawiającym na grafikę. Nie zrażajcie się brakiem cienia na mocniejszej konsoli, to efekt pory dnia i ten jest inaczej ułożony.

Jeżeli zaś chcecie zobaczyć te zdjęcia oddzielnie na pełnym ekranie, kliknijcie TUTAJ i TUTAJ, a powinny otworzyć się one osobno w nowej karcie, w większej rozdzielczości. Zaś na końcu tekstu znajdziecie odnośnik do naszej pełnej galerii zdjęć z wysokiej jakości, nieskompresowanymi zdjęciami prosto z samej konsoli. Częstujcie się śmiało!

Forza Horizon 5 śnieg

Zmiany graficzne pomiędzy generacjami to nie tylko grafika czy prędkość odświeżania obrazu. To także kolejny pokaz, korzyści jakie niosą za sobą dyski SSD. Po blisko roku z Series X, tak naprawdę pierwszy raz tak intensywniej nastąpił powrót do One X, aby sprawdzić te wszystkie różnice. Jeżeli chodzi o czasy wczytywania, to zmiana jest wręcz OGROMNA. To, co na next genie zajmuje parę chwil , to na poprzedniej generacji przeciąga się w minutach tak, że potrafił mi się nawet włączyć wygaszacz, który mam ustawiony na dwie minuty bezczynności. Do tego wliczmy jeszcze Quick Resume i mamy wszystko, co potrzeba do szczęścia. Mniej czasu na ekranach ładowania to dodatkowy czas na drodze.

Jeśli chodzi o oprawę audio w grze, to weszła na wyższy poziom. Silniki aut nie brzmią tak samo a dzięki licznym nagraniom prawdziwych dźwięków, niektóre samochody przy przyspieszaniu potrafią wywołać gęsią skórkę. Dodatkowo muzyka w grze jest na tyle zróżnicowana, że każdy znajdzie ulubioną stację radiowa z licznymi hitami.

Ułatwienia dostępu

Twórcy wprowadzili wiele udogodnień aby każdej osobie grało się jak najlepiej. Zaimplementowanie trybu wysokiego kontrastu pozwala zmieniać kolory, aby ułatwić graczom rozróżnianie menu i tekstu. Do tego mamy również tryb ślepoty barw, który pozwala osobom ze ślepotą barw lepiej wizualizować elementy gry. Ponadto możemy personalizować napisy w grze, zamieniać tekst na mowę, czy też wyłączyć ruchome tło.

Forza Horizon 5

Podsumowanie

Mało słów w słowniku, które mogą opisać jaka niezwykła jest ta gra. Kontynuacja festiwalu osadzona w Meksyku wydaje się dobrym pomysłem na zróżnicowane i piękne tereny, które tam występują. Ukazanie ich w pełni nie byłoby możliwe, gdyby nie zastosowanie odpowiednich narzędzi i wyjście poza formę, co przekłada się na nowy poziom doznań w grze wyścigowej.

Gra zachwyca na każdym metrze, pomimo małych mankamentów, które można policzyć na palcach jednej dłoni. Raczej to osobisty niedosyt, który nie będzie dla innych miał znaczenia ale nadal brakuje samochodów, które zapisały się mniej lub bardziej w polskiej motoryzacji (i nie tylko). Wszak dostajemy najnowsze super bryki kosztujące miliony zielonych, jednak od czasu do czasu chciałoby się pojeździć bardziej przyziemnym autem. Jednak liczba aut jest na dobrym poziomie, co twórcy pokazali w poprzedniej odsłonie, więc o to, można było być spokojnym.

To samo można powiedzieć o reszcie zawartości. Tylko spójrzmy, jak dziś wygląda Forza Horizon 4, ile czeka tam możliwości. Fantastyczne dodatki, tryb Eliminatora, kreator tras i tak dalej. Warto jednak zwrócić uwagę, że prawie nic z tego nie było tam od samego początku. Tutaj większość z tych rzeczy mamy już na start, w jeszcze lepszej, dopieszczonej formie. Strach pomyśleć, co się będzie działo w tym Meksyku za kilka miesięcy. Aż na samą myśl z niecierpliwością wyczekuję na pierwsze DLC, mimo, że nadal wiele jeszcze do odkrycia już na ten moment.

W grze znajdują się momenty, które powodują opad szczęki. Detale w samochodach są perfekcyjnie odwzorowane co z pewnością przykuje wzrok niejednej osoby. Poziom szczegółowości przewyższa dotychczasowe produkcje i na długo będzie numerem jeden, nie tylko w kategorii wyścigów samochodowych ale i w ogóle. Mimo to nadal warto od czasu do czasu zajrzeć także na brytyjskie zielone łąki i pola 😉

Oczekiwania co do produkcji w zdecydowanej większości zostały spełnione a nawet weszły na wyższy poziom. Wiele zalet przyćmiewa te drobne wady, które zostaną przez nas ledwo zauważone. Zachwytu nie ma końca, jednak może napiszę „Rafaello”, bo wyraża więcej niż tysiąc słów.

Aha, zgodnie z obietnicą łapcie link do katalogu z zdjęciami w oryginalnej jakości 4K, które udało nam się uchwycić w trakcie recenzowania gry. Znajdziecie tam zarazem dodatkowe zdjęcia, które nie zmieściły się w tym tekście. My jedziemy dalej przemierzać Meksyk. ¡Adiós!

Gra dostępna od 9 listopada (lub 5 listopada we wczesnym dostępie) w bibliotece Xbox Game Pass lub Microsoft Store.

Grę do recenzji udostępnił Microsoft. Testowaliśmy na konsoli Xbox Series X / One X i LG Oled C1.

Plusy

  • Większy, otwarty świat
  • Przepiękna grafika
  • Ekspedycje
  • Wygadana postać
  • Uzupełnione detale (otwierany dach, itp.)

Minusy

  • Mało aut na drogach
9,5

 

Autor wpisu:

Katarzyna Pruska

Katarzyna Pruska

Przygodę z grami zaczęłam od Commodore 64 – dzięki starszemu rodzeństwu. Fanka dużych produkcji w 4K ale także indyków. Z „Zielonymi” od 2013r. GT: John McC1ain007

Promocje Xbox od CDKeys

Najnowsze wpisy, które warto zobaczyć: