ZAMB! Redux – Polskie studio w akcji. Recenzja

Podziel się z innymi!

Facebook
Twitter
Email
Reddit
WhatsApp

Jeżeli zdarza Wam się grać na PC, jest szansa, że słyszeliście o takiej grze jak ZAMB!. Tym razem ta uderza w konsole z odświeżoną warstwą graficzną. Sprawdziliśmy więc ten tytuł!

Produkcja jest dziełem krakowskiego studia Nano Games, która to na komputerach osobistych zadebiutowała w 2014 roku. Teraz jednak, zadecydowano o wydaniu jej odświeżonej wersji dla graczy konsolowych. Jakie są nasze wrażenia po kilku dniach obcowania z tytułem? Tego dowiecie się z poniższego tekstu.

 

W paru słowach wstępu wyjaśnię Wam, z czym to się w ogóle je i co czeka gracza po odpaleniu gry. W moim przypadku jest to jeden z rodzajów rozgrywki, jakie lubię najbardziej. Całość działa tutaj na zasadzie obrony bazy przed nadchodzącymi hordami wrogich jednostek. Bazę stanowią hakowane przez naszą dwuosobową drużynę reaktory. Wszystko to możemy ograć w pojedynkę, bądź z kumplem w ramach lokalnego co-opa. Jak wiadomo, gra w drużynie zawsze jest o wiele bogatsza i daje więcej frajdy.

Szkoda jedynie, że nie przewidziano tutaj gry sieciowej, co pozwoliło by na grę ze znajomymi sprzed własnego telewizora. Być może jest to efekt naprawdę niewielkiego składu, który tworzył grę. Nie licząc testerów, jest to zaledwie nieco ponad 20 osób. Tyle udało mi się naliczyć. Przy tej ekipie trzeba umieć przełożyć założone cele na realne możliwości.

Wracając jednak do gry, Cye i Chrome są to postacie, w które przychodzi nam się wcielić stawiając czoło szalonemu naukowcowi Hundertwasserowi, atakując i przejmując jego teren. Grając w trybie single player swobodnie możemy przełączać się między bohaterami, kiedy to rolę drugiego przejmie sztuczna inteligencja. Każdy z nich posiada unikalne umiejętności, które będziemy mogli z czasem udoskonalać.

Moce i wieżyczki

W tym gatunku po prostu tego zabraknąć nie mogło. Z pomocą w trudniejszych chwilach przyjdą nam automatyczni strażnicy. Tych istnieje aż siedem rodzai, a na pole bitwy możemy zabrać wyłącznie trzy z nich. Oczywiście nie wszystko od razu będzie dostępne. Ich dobór okazuje się bardzo istotny, gdyż każda postać oferuje totalnie inny wachlarz zastosowań. To będzie domena Chroma, natomiast w przypadku Cye’a, będą to magiczne moce, gdzie połączenie obu umiejętności idealne współgra ze sobą.

Jeżeli jeszcze chodzi o używanie automatycznych strażników, nie sprawia to żadnego problemu. Rozstawienia możemy dokonać niemalże wszędzie (aczkolwiek każde będzie nas kosztować) i przestawiać stojący już arsenał. Ponadto na każdej planszy istnieją specjalne strefy, w których można wzbogacić maszyny o konkretne ulepszenie. Dla przykładu, może być to automatyczna regeneracja, większy zasięg czy potężniejsza siła.

Warto nadmienić też, że dodatkowych ulepszeń możemy dokonywać między poziomami w menu, w zamian za nabyte punkty doświadczenia. Czyni to naszą broń jeszcze bardziej skuteczną w trakcie bardziej wymagających fragmentów bitwy.

Umiejętności

Bardzo pozytywnie zaskakuje zaawansowany sposób rozwoju postaci. Zależnie od wybranego bohatera, wygodnie rozdysponujemy nabyte punkty pomiędzy poszczególnymi parametrami danej wieżyczki czy magicznej mocy, z której pomocą pokonamy rywali.

Co ważne, w każdym momencie w przerwie od starć, istnieje możliwość zresetowania danej wartości zebranych punktów i zagospodarowanie ich w inny sposób.

Poziomy

Skoro przy nich już jesteśmy, tych przygotowano 27 w trzech światach plus dwa treningowe. Oba wydały mi się nieco chaotyczne, a właściwe spojrzenie na grę i sterowanie załapałem dopiero w jej trakcie. Co do samych etapów, niezależnie od doboru świata, gra się dosłownie tak samo. Jedyną różnicą jest przede wszystkim inna barwa otoczenia i jej układ. Zasady pozostają niezmienne, co może z biegiem czasu zrobić się nieco monotonne i po prostu nudne. Wygląda to tak, jakby zróżnicowanie światów było jedynie zabiegiem mającym na celu odwrócić naszą uwagę od tego faktu.

Pomocne w tym wypadku mogą okazać się wyzwania. Te choć nie są obowiązkowe by ukończyć grę, mogą być doskonałym motywatorem by powracać do ukończonych już wcześniej map, by zdobyć wszystkie oferowane gwiazdki. Jest to jednak niemałe wyzwanie. Konieczne może bowiem okazać się rozegranie rundy bez wsparcia wieżyczek czy odradzania się. Wiąże się to z niczym innym, jak wałkowaniem jednego poziomu nieokreśloną ilość razy, zależnie od umiejętności i jakby nie patrzeć – szczęścia.

Z kolei czas, jaki będziemy potrzebować na ukończenie całości w podstawowym, minimalnym zakresie, nie robi większego wrażenia. Tak naprawdę be większych problemów uda nam się za pierwszym razem ukończyć każdy z poziomów, gdzie na jeden wystarczy dosłownie parę minut. Zabrakło tu możliwości doboru poziomu trudności, gdzie ten jest jeden, narzucony odgórnie. Nieco bardziej problematyczne, mogą okazać się dopiero pojedynki z bossami. Z tymi do walki staniemy trzy razy.

Mechanika

Sposób sterowania spisuje się bardzo dobrze pod każdym względem. Gra jest intuicyjna, przez co szybko można jej się nauczyć i nabrać wprawy. Jest po prosto, bez zbędnych komplikacji. W trakcie kliku dni spędzonych z tym tytułem przed konsolą nie natrafiłem na żadne zgrzyty związane ze zwinnym poruszaniem się, czy utykaniem w ciasnych zakamarkach. Jedynie dosyć często myliłem przycisk LB z LT, wykonując przez to inną czynność niż zakładałem. To już jednak prawdopodobnie mój osobisty nawyk przeniesiony z innych pozycji. Generalnie pod tym względem nie ma się do czego przyczepić.

Korzystając z odpowiednich mocy, bez problemu możemy przystąpić do ataku sporej grupy wrogiej jednostki, atakując niemalże wszystkich jednocześnie. Czyni to walkę wciągającą i prostą, ale nie prostacką. Oddaje to autentycznie sporo frajdy i poczucie władzy.

Grafika

Jako całość, aspekt graficzny wypada przyzwoicie i futurystycznie. Aczkolwiek, mimo tego, że jest to odświeżona wersja tego tytułu, zauważyć można parę elementów które można było zrobić odrobinę lepiej. Dla przykładu można zaliczyć wyświetlane pole rażenia działka. Nim te jest większe, tym bardziej widoczne są niewygładzone krawędzie wokół niego. Sprawia to wrażenie, wykorzystania jednej grafiki, która jest skalowana do odpowiednich wymiarów. Tym bardziej dociekliwym w detale może to delikatnie dokuczać. Nie uświadczymy też dodatkowego ulepszenia dla Xboxa One X.

Podsumowanie

Reasumując, powierzona nam produkcja to dosyć prosta i zarazem dynamiczna rozgrywka. Zabawy co prawda starcza na dosłownie parę godzin (podstawowe ukończenie wszystkich poziomów), ale rekompensowane jest to funem płynącym z rozwalania pokaźnych grup ogromnych mrówek i innych groźnych stworzeń. W moim odczuciu zabrakło tu jeszcze rozgrywki w trybie przetrwania. Wiecie, gracie w nieskończoność, dopóki nie zdołacie przetrwać coraz to większych fal. To by było coś! Tak pozostaje pewien niedosyt.

Gra dzięki niezbyt długo trwającym poziomom dobrze może się sprawdzić do ogrywania pomiędzy większymi tytułami. Wtedy też wystarczy nam ona na znacznie dłużej, niż mielibyśmy grac w nią ciągiem. Pod tym względem można uznać to za zaletę.

Premierowe ZAMB! Redux znajdziecie w Sklepie Microosft w cenie 69,99 zł.

Grę do recenzji dostarczył: Pr-outreach.com. Testowano na Xbox One X

Plusy

  • Rozbudowany system zarządzania bronią oraz postacią
  • Lokalny co-op
  • Gra się przyjemnie
  • Rozwałka większych grup wroga

Minusy

  • Z czasem monotonne
  • Brak sieciowego co-opa
  • Nieco długie ekrany ładowania
  • Jeden poziom trudności
  • Krótka kampania
6,9




Autor wpisu:

Piotr Dudek

Piotr Dudek

Człowiek i gracz. Od wielu lat gram na konsolach Microsoftu. Moją pierwszą był Xbox 360 w zestawie z Forza Motorsport 3. Jestem  fanem 4K na dużym ekranie.  Od 8 lat jestem w programie Xbox Insider, o którym często też tu piszę. GT: Marianek9.

Promocje Xbox od CDKeys

Najnowsze wpisy, które warto zobaczyć: